SOLO II/III

Our Polish friends at SPONTANEOUS MUSIC TRIBUNE just reviewed DIRK SERRIES – SOLO ACOUSTIC GUITAR IMPROVISATIONS II/II (2xLP). The double vinyl is still available at our bandcamp store.

“Nasz ulubiony belgijski gitarzysta przeszedł doprawdy imponującą drogę artystyczną – od plądrofonicznej, młodzieżowej elektroniki, przez dronowy ambient gitary elektrycznej aż po improwizacje na akustycznych gitarach z tzw. epoki (tu z lat 50. ubiegłego stulecia). Choć dziś skupia się głównie na tych ostatnich, wciąż nie unika grania muzyki ambientowej i zdaje się, że obie pasje stymulują go do kreowania jeszcze ciekawszych procesów muzycznych. Muzyk w trakcie pierwszego roku covidowego nagrał w sumie trzy zestawy improwizacji na gitarę akustyczną. Pierwszy poznaliśmy u progu ubiegłego roku, teraz dostajemy dwie kolejne części, zebrane na podwójnym winylu. Reasumując jednym zdaniem – znów bez artystycznych zaskoczeń, ale jednocześnie, jak zawsze, efekt końcowy jedyny w swoim rodzaju!
Improwizacje Serriesa w takiej formule, to dużo minimalizmu i pewne drobne, rockowe, a nawet post-bluesowe naleciałości. Jego opowieści pozostają jakby w pół drogi do budowania zwartej struktury narracyjnej. W głowie zawsze jest plan, nie ma pogoni za czymkolwiek, jest skupienie i pewność każdego ruchu. Muzyk lubi szukać kantowi i zadziorów, bywa wtedy nawet dość dynamiczny (druga improwizacja), nie stroni też od preparacji, ale te stosuje zawsze z umiarem (czwarta, siedemnasta). Okazjonalnie pośpiewuje martwą wersję rockabilly (szósta), albo przeciąga struny i szuka szumu na gryfie (siódma), czy też snuje dłuższe frazy, co nie jest proste na strunach wysuszonych na wiór (ósma). Czasami znajduje rytm w bardziej basowych frazach (jedenasta), czasami jego instrument piszczy i rezonuje (dwunastka), innym razem definitywnie pragnie melodii i szuka jej na wszystkie sposoby (piętnasta). Nie stroni od riffów, także tych bardziej agresywnych (szesnasta), miewa balladowe nastroje, pełne szorstkich uczuć (osiemnasta), a jak sięga po smyczek, to snuje efektowną kołysankę dla wampirów (dziewiętnasta). Bywa, że jego frazy są ulotne, mikroskopijne (dwudziesta), albo lepią się poemat małych zgrzytów i mechanicznych trać (dwudziesta pierwsza). W opowieści dwudziestej trzeciej narracja znów zdaje się być wyjątkowo filigranowa, nie brakuje w niej ciszy, a brzmienie jest bardzo rozmyte, jakby na gryfie pojawiły się kawałki szkła. W dwudziestej piątej sceną znów rządzi smyczek, a struny cierpią prawdziwe katusze. Tenże sam smyczek kończy tę epopeję improwizowanych miniatur, rozmawia z ciszą i oddycha gasnącym echem.” Spontaneous Music Tribune